sobota, 22 października 2016

Upadasz? To dobrze!

Ile razy zdarza się nam narzekać, że upadliśmy, że ktoś nas zranił, że znowu coś nie poszło po naszej myśli? Chyba wiele razy. Generalnie nasze życie składa się z upadków i wzlotów. Oczywiście każdy z maz wolałby mieć w życiu same sukcesy, by móc jedynie radować się i cieszyć. Jednak tak, niestety się nie da. W liście do Hebrajczyków 12, 5-6 czytamy: " Synu mój, nie lekceważ karcenia Pana, nie upadaj na duchu, gdy On cię doświadcza. Bo kogo miłuje Pan, tego karci, chłoszcze zaś każdego, którego za syna przyjmuje." Czyż od razu nie patrzymy na nasze upadki inaczej? One są błogosławieństwem, żebyśmy nie poddawali się, lecz cały czas wzrastali. Żebyśmy nie popadali w pychę tylko byli pokorni. Przecież tylko pokorą daną przez Boga można zwyciężyć szatana. Szatan nienawidzi ludzi pokornego serca. Nienawidzi Maryi, która jest najpiękniejszym przykładem pokory. Przyjęła od Boga syna, Chrystusa, którego wychowała i kochała całym swoim sercem i duszą, a w dniu Jego ukrzyżowania przeniknął jej serce miecz, czyli Bóg ją doświadczył, ponieważ ją miłował. Ja osobiście, od razu inaczej popatrzyłam na swoje życie, kiedy przeczytałam ten fragment Pisma Świętego. Stwierdziłam wręcz, że lepiej częściej upadać, żeby faktycznie walczyć ze swoim ego, ze swoją pychą, która tylko odciąga nas od Boga. Pokory trzeba uczyć się cały czas, non stop. Nigdy nie możemy stwierdzić, że ja to jestem pokornym człowiekiem. W momencie, gdy już wypowiadamy te słowa, przemawia przez nas pycha. Jakże prosto wpaść w sidła szatanowi. Oczywiście mamy prawo popełniać błędy, przecież jestesmy tylko ludźmi. Jednak jeżeli będziemy potrafili się do nich przyznać przed Bogiem, uniżyć się i wyznać je w konfesjonale, to właśnie wtedy najlepiej walczymy ze swoją pychą. Bo kto lubi przyznawać się przed drugim człowiekiem, którym jest kapłan, że zgrzeszyłem? Chyba nikt. Dlatego moment spowiedzi jest bardzo dobrym momentem do pracy nad sobą. Oprócz tego, jako chrześcijanie, bierzmy przykład z Chrystusa. Idźmy za Jego nauką i wprowadzajmy ją w życie. To zdecydowanie najlepszy Nauczyciel, bo uczy nas jak żyć, by dostąpić zbawienia. 
"Patrzmy na Jezusa, który nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala. On to zamiast radości, którą Mu obiecywano, przecierpiał krzyż, nie bacząc na [jego] hańbę, i zasiadł po prawicy na tronie Boga. Zważcie więc na Tego, który ze strony grzeszników tak wielką wycierpiał wrogość wobec siebie, abyście nie ustawali załamani na duchu. Jeszcze nie opieraliście się aż do krwi, walcząc przeciw grzechowi" List do Hebrajczyków 12, 2-4
Właśnie, przecież Chrystus wycierpiał tak wiele, a był Synem Bożym. Jakże my możemy wtenczas krzyczeć z bólu, jęczeć, że Bóg nas zostawił samych, że obarczył nas cierpieniem, że nas nie kocha? Przecież Swojemu Synowi nie oszczędził bólu i mąk. Nikt też nie obiecywał, że droga do zbawienia będzie łatwa. Można ją porównać do drogi usłanej różami. Pasuje, bo mimo iż płatki róż są delikatne, to łodyga ma kolce. Właśnie takie jest nasze życie, czasem radość, czasem smutek. Tylko czego byśmy chcieli mieć więcej? Radości, czy łez? Na te pytania musimy odpowiedzieć sobie sami. Nie bójmy się cierpienia, to ono nas kształtuje. Pomaga nam wzrastać i być bliżej Boga. Chyba tego pragniemy. 
"Dlatego wyprostujcie opadłe ręce i osłabłe kolana! Proste ślady czyńcie nogami, aby kto chromy, nie zbłądził, ale był raczej uzdrowiony. Starajcie się o pokój ze wszystkimi i o uświęcenie, bez którego nikt nie zobaczy Pana. Baczcie, aby nikt nie pozbawił się łaski Bożej, aby jakiś korzeń gorzki, który wyrasta do góry, nie spowodował zamieszania, a przez to nie skalali się inni" List do Hebrajczyków 12, 12-15

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz