sobota, 8 października 2016

Gdybym umarła dziś w nocy

To z pewnością stwierdziłabym, że nie zrobiłam wszystkiego, o czym marzyłam w ciągu trwania mojego jakże krótkiego, jakby inny człowiek stwierdził, życia. Nie miałam okazji się zakochać, tak naprawdę po ludzku, w chłopaku, który zachwyciłby moje serce swoim duchem, sercem, uśmiechem, pasją. To ciągnie za sobą kolejne wydarzenia, nie wyszłam za mąż, nie mam dzieci, czyli nie wiem jak to jest być mamą z krwi i kości. Bóg jednak obdarzył mnie dziećmi, bo dał mi możliwość bycia matką chrzestną. Mam cudownego Kubusia i Laurę. Moje dwa serduszka ukochane. Czego jeszcze nie zrobiłam? Nie poszłam do programu muzycznego sprawdzić swoich możliwości, nie nauczyłam się grać na saksofonie, nie skoczyłam ze spadochronem, nie odwiedziłam Monte Carlo, nie nauczyłam się hiszpańskiego ani włoskiego. Dużo bym wymieniała. No przykładowo, nie poznałam moich muzycznych idoli, czy też nie wyprowadziłam się do Nowej Zelandii. Z pewnością nie zrobiłam jeszcze miliona innych rzeczy, ale coś na pewno zrobiłam. Z pełną świadomością i pragnieniem duszy i serca uznałam Chrystusa jako mojego Pana i Zbawiciela, za mojego Boga, za pierwszego w moim życiu, za moją przeogromną miłość. To dzięki niemu żyje, oddycham, jestem tym kim jestem, bez niego nie miałabym po co żyć, żyłabym bez celu, a przecież moim celem jest życie wieczne. Dzięki Bogu, nauczyłam się przebaczać, kochać, szanować innych, starać się być pokornym, a nie pysznym. Ej no i jeszcze nauczyłam się po ludzku, gotować, piec, grać na gitarze, śpiewać (chyba), czy jeździć samochodem. I wiele innych rzeczy, mam nadzieję, ha ha. Jednak co ja, maleńka dusza, którą dwadzieścia trzy lata temu Bóg powołał do życia na ziemi, mam do gadania? Kiedy tylko mój Bóg będzie chciał, powoła mnie do Siebie i mam nadzieję, że dane mi będzie radować się Jego pięknem w Raju. Ja, jako służebnica Twoja, mój Panie, przyjmuję wszystko, cokolwiek dla mnie przygotowałeś. Amen. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz