środa, 20 kwietnia 2016

Współczesny strach przed starością i śmiercią

Szpital psychiatryczny, dzień drugi. Poznałam dwóch panów Mieczysławów. Panowie obaj po osiemdziesiątce. Tyle lat miałby mój dziadek. Miałby, ale niestety nie żyje. Niestety, albo stety. Na pewno jest mu lepiej u Boga, tak musiałby się męczyć na tym świecie wsród ludzi bez serca i ze swoją chorobą. Zrozumiem wszystko. Musisz pracować, bo masz rodzinę na utrzymaniu. Jednak jak można oddać kogoś, kto był dla nas całym życiem i go nie odwiedzać, lub wpadać do niego raz od wielkiego dzwonu. Przecież on też ma uczucia. Wszystko bardzo dobrze rozumie. W depresje może wpaść każdy z nas, bo w tę chorobę wpada się z powodu samotności. Nawet jak już się nie ma czasu dla tego starszego człowieka, którego swego czasu nazywało się tatą, czy dziadkiem, nie trzeba od razu oddawać go do szpitala psychiatrycznego, są lepsze miejsca dla osób starszych. Można też opłacić pielęgniarkę, ale do mieszkania, do domu. Wracając do panów Mietków. To naprawdę przemili panowie, uśmiechnięci, rozgadani, szczegolnie jeden z nich, drugi jest bardziej typem słuchacza, podobnie jak ja. Jednak każdy z nich jest człowiekiem, mającym niesamowite historie. Każdy z nich jest ojcem i dziadkiem. Słuchałam ich dziś ponownie i przyglądałam się ich twarzom. Ścisnęło mnie w końcu serducho, bo tak bardzo chciałabym móc zobaczyć swojego dziadka, przytulić się do niego i powiedzieć, że tak bardzo tęskniłam i kocham go bardzo mocno. Błagam Cię Boże, nie daj mi nigdy chociażby pomysleć o oddaniu gdzieś moich rodziców... Nie daj mi tego nigdy zrobić.
Nie mam też zamiaru nikogo oceniać, bo nie wiem, dlaczego ich oddali, ale mimo wszystko to jest bardzo przykre. Mam nadzieję, że ich nigdy nikt nie odda. 

Młodzi chyba boją się starości i nie dopuszczają do siebie takiej możliwości. Przecież taka jest kolej rzeczy. O śmierci nie wspomnę.. To dopiero przepaść dla nas.

wtorek, 12 kwietnia 2016

Słowa RANIĄ!!

Nie mam pojęcia ile można wałkować jeden temat. Mnóstwo osób to poruszało, a miliardy ludzi to poczuło na własnej skórze. Przecież nikt nie chce być źle traktowany, nieprawda? Mówi się, traktuj innych tak, jakbyś chciał być przez nich traktowany. Czyż nie piszę prawdy? Ile razy Cię ktoś skrzywdził? Z pewnością nie raz. Ale czy pomyślałeś kiedyś ile razy Ty sprawiłeś, że ktoś przez Ciebie płakał? Ja się nad tym zastanawiałam i cały czas mam nadzieję, że mniej niż pięć osób, że pomyliłam się w obliczeniach. Niby pięć to mało, ale dla mnie to za dużo. Czuję się z tym źle. Ktoś mógłby powiedzieć, oj nie przesadzaj, byłaś mała i nie wiedziałaś, nie miałaś tyle rozumu co teraz. Niby tak, ale rodzice od małego wpajali mi, żebym nigdy nikogo nie raniła, a jednak zrobiłam inaczej. Potem w gimnazjum to złe zachowanie się na mnie odbiło i w końcu poczułam jak czuły się te osoby. Sponiewierane, zmieszane z błotem, oby tylko z tym, a nie z czymś więcej. Ja wiem, że czułam się jak śmieć, jak bezwartościowa rzecz, którą można wyrzucić i na zawsze o niej zapomnieć twierdząc, że była byle jaka, gówniana, do niczego
Dodatkowo powinnismy spojrzeć na inny aspekt naszego ubliżania innym osobom. Czy osoba, która została przez nas zraniona miała kogoś, w kogo ramionach mogłaby się wypłakać? Czy miała kogoś, kto cały czas motywował ją, komplementował, sprawiał, że czuła się potrzebna i wartościowa? Ja miałam. To pomogło mi odbić się od dna. Jednak będąc szczera, nie mam pojęcia czy osoby, które zraniłam miały kogoś takiego. Mam nadzieję, że tak. Teraz wiem, jak bardzo jest to potrzebne. Jednak nawet posiadając kogoś, kto sprawia, że czujemy się lepiej, nie do końca nam to pomaga w całkowitym pozbieraniu swoich wszystkich części, żeby znowu być tym samym człowiekiem. Ten stan osiągnęłam dopiero w całkowitym oddaniu się Bogu. On potrafi ukoić ból jak nikt inny, On potrafi skleić wszystko, co rozpadło się w nas, nasze serce, naszą duszę. Jest najlepszym Lekarzem. Nieomylnym Lekarzem, który zawsze wie jaka jest diagnoza i co było jej przyczyną. Jego wybaczenie jest nieskończenie razy ważniejsze niż jakieś puste słowo rzucone na odwal się. Ludzie nie lubią pomagać, bo lubią wiedzieć, że ktoś czuje się gorzej niż oni. Karmią się cudzym nieszczęściem. A ja nauczyłam się, że nie powinnismy działać zasadą oko za oko, ząb za ząb. Powinniśmy nadstawiać drugi policzek i modlić się za tych, co nam źle życzą. Przebaczać i błogosławić
Czasem jeden uśmiech może być lepszy niż tysiąc słów, a obecność, nawet mimo milczenia, może zdziałać cuda. 

W Biblii są odpowiedzi na każdy problem, na każde pytanie. Dlatego, gdy Ci smutno przeczytaj fragment z ewangelii wg. św. Jana 14:16 "Ja będę prosił Ojca, a On ześle wam innego Pocieszyciela, żeby był z wami na zawsze." A kiedy ktoś Cię zrani zajrzyj do ewangelii wg. św. Łukasza 6:37 "I nie sądźcie też innych, to sami nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, to i wy nie będziecie potępieni. Przebaczajcie innym, to i wam będzie przebaczone." 

czwartek, 7 kwietnia 2016

Nieskończona miłość Boga

Dzisiejsze natchnienie zapraszam do przesłuchania. Duch Święty działał Nieskończenie <- link do piosenki.

Choć może trudno kochać kogoś, kogo się nie widzi, to zdecydowanie warto. WARTO, WARTO, WARTO! Wierzcie, albo nie, ale księga Jeremiasza 31:3 nie kłamie. "Miłością odwieczną cię ukochałem" tak mówi Pan. Przecież jak mówi Psalm 119:105 "Słowo Twoje jest światłem dla stóp moich, pochodnią na drogach moich." Pan nigdy nas nie opuszcza, zawsze jest z nami. KOCHA NAS, KOCHA! On wie co to miłość i jak KOCHA się NAPRAWDĘ! Nikt nie wie tego lepiej niż On. Bo jak mówi pierwszy list do Koryntian rozdział 13 werset 8 "Miłość nigdy nie ustaje". Taka właśnie jest miłość Boga, nieskończona. Wystarczy powiedzieć TAK, a On wyleje na nas ogrom Swojej miłości, tak duży, że nie będziemy w stanie przestać się uśmiechać. Poczujemy się najszczęśliwsi. No właśnie, w końcu znajdziemy to szczęście, za którym tak biegniemy, a cały czas nie możemy go złapać. Bo Bóg jest naszym szczęściem i dopiero, kiedy będzie On w naszym życiu, na pierwszym miejscu w naszym sercu, w naszej duszy, wtedy osiągniemy nieosiagalne. Wystarczy powiedzieć TAK. 

wtorek, 5 kwietnia 2016

Więcej POKORY!

Takie właśnie słowa skierowałam do siebie samej! "Dziewczyno, więcej pokory. Spróbuj w końcu walczyć z tą wewnętrzną pychą."
Ile sprzeczności w jednej osobie?! Spójrzmy na mnie, z jednej strony, mam problem z akceptacją samej siebie, chodzi mi tu o wydarzenia z przeszłości, które w jakiś sposób wciąż powracają sprawiając, że czuję się często, jak krótko mówiąc "gówno", co wiąże się z tym, że zaprzeczam samemu Bogu, bo przecież On stworzył nas na Swój wizerunek. Dla Niego przecież jestem arcydziełem. "Jesteśmy bowiem dziełem Bożym" Efezjan, 2:10. Ale szatan potrafi tak nam zamieszać w głowie, że choć wydaje się nam, że jesteśmy do niczego, z drugiej strony czujemy, że jesteśmy w czymś niesamowici. Tak samo ja odebrałam dawno napisany post mojej przyjaciółki, albo raczej pewnej jej znajomej, która umieściła jej post z nagraniem i zaprosiła wszystkich do odwiedzenia miejsca, gdzie moja przyjaciółka śpiewa. Nieważne, że to było nasze wspólne nagranie, nagrane u mnie, wstawione na moje konto youtube. Nieważne, że to ją wszyscy chwalili, a o mnie nie wspomniał nikt, dopóki i ja sama nie pochwaliłam jej. Teraz jest już to nieważne. A dlaczego? Dlatego, że w momencie, gdy przeczytałam tego posta i komentarze poczułam się "ej no ku**a, przecież ja też coś znaczę? Helloł czy ja nie istnieję?" Ale za chwilę ugryzłam się w język i zapytałam samą siebie, czy ja przypadkiem kiedyś nie stwierdziłam, że wolę otrzymać "laury" w tym drugim, ważniejszym życiu, od samego Boga? Faktycznie, kiedyś tak stwierdziłam, więc przeprosiłam za swoje słowa Pana Boga i powiedziałam sobie, że muszę walczyć ze swoją pychą. No troszeczkę więcej pokory dziewczynko.

A tutaj maleńki fragment z Księgi Mądrości otworzony przed sekundą, dla tych, co mi kiedyś "przeszkadzali".
"Wtedy stanie sprawiedliwy z ufnością wielką w obliczu tych, co go uciskali i okazywali pogardę trudom jego.(...) Będą mówić między sobą, pokutę czyniąc, i w ucisku ducha wzdychać będą i wołać: Oto ten, który był dla nas pośmiewiskiem i którego mieliśmy za wzgardzonego, my, niemądrzy! Uznaliśmy za szaleństwo jego życie i za pozbawiony czci koniec jego." Ks. Mądrości, 5:1-4


Pokora. Amen

poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Prawo do życia

Mniej więcej od piątku w sieci pojawiła się ogromna burza wokół ustawy rządowej w sprawie aborcji. Ustawa ta jest jak dla mnie, katoliczki, jak najbardziej prawidłowa. Wierząc w to, że od momentu zapłodnienia pojawia się nowy człowiek, z całego serca się zgadzam z ustawą. Każda aborcja to morderstwo. Nie można tego inaczej nazwać. Zaskakujące jest to, że za aborcją są ludzie, którzy już zdążyli się urodzić. Za aborcją są kobiety, przyszłe matki. Jaką matką będziesz skoro zamordujesz kilka wcześniej niechcianych dzieci? Od kiedy 'twoja macica, twój wybór'? Jak można decydować, czy to maleństwo, które już od 6 tygodnia ciąży ma serduszko, które bije i spokojnie możesz je usłyszeć na USG, powinno żyć, czy też powinno umrzeć? Przecież w konstytucji jest zapis, że każdy ma prawo do życia. Chcesz terminować ciążę? Proszę bardzo, twoje sumienie. Tylko pamiętaj, że przed tobą zrobiło to mnóstwo kobiet, które teraz żyją bo muszą. Zmagają się z problemami zdrowotnymi, przede wszystkim mają problemy psychiczne. Co noc śni im się zabite dziecko, popadają w alkoholizm czy też inne używki. Ale nikt o tym głośno nie mówi. Przecież to nie ważne. Aborcja przecież nie jest zła. Robisz wszystko dobrze, bez przesady. Ci katole to popieprzeni ludzie. Ci duchowni wiedzą tyle o ciąży niechcianej, o tym co czuje kobieta, co niewidomy o kolorach. No bo to dziecko z gwałtu, powiedzą. Tylko co ten maluch zrobił, żeby go teraz za to zabijano? On nie spowodował, że wypaczony gwałciciel zrobił to akurat tej dziewczynie, która została jego mamą. Najpierw terminujecie ciąże, używacie antykoncepcji, a później szukacie pomocy w in vitro bo nie możecie mieć dzieci. Logika godna mistrza. Naprawdę pozazdrościć. Najpierw poszukajcie trochę w tym internecie. Poczytajcie świadectwa kobiet, które poddały się aborcji np. Aborted Women. Silent no more. Pózniej wypowiadajcie się na takie tematy. Przy okazji, co by było, gdybyś miała świadomość, jako ta mała fasolka, że twoja matka chce cię wyskrobać? Jakbyś się czuła?