niedziela, 30 października 2016

Total eclipse of a heart

Czasami bywa tak, że czujemy się całkowicie wypompowani ze wszystkich sił. Nie mamy chęci do robienia czegokolwiek. Wolimy pozostać w swoich czterech ścianach, by dodatkowo się dobijać. Wolimy robić wiele innych rzeczy niż spotkania z przyjaciółmi, bo nie chcemy żeby zadawali pytania, które wymagałyby otwarcia i wyrzucenia z siebie tego, co tak naprawdę sprawiło, że nasze serducho i dusza nie mają już blasku. Nie chcemy też żeby się nami przejmowali. Ale co tutaj tłumaczyć?! Czarny miesza, czarny działa. Dowala każdego dnia, każdemu, no chyba, że jesteś już jego w 100%. Ci, którzy pragną być z Chrystusem bronią się. Razem ze swoim Bogiem walczą z rogatą istotą, żeby nie zejść z dobrej drogi na tyle daleko, by na nią nie zdołało się już wrócić. Nie wierzę, że nikt z Was, czytających tego bloga, nie czuł się jak wrak po bitwach stoczonych z czarnym. Bo chyba wiecie, że on istnieje? Dziwne by to było, gdybyście wierzyli w Boga, a twierdzili, że szatana nie ma. No ale może, jeżeli tak było, to ten post skłoni Was do przemysleń. 
"Przeżywasz opuszczenie, a ja Cię zapewniam, że wtedy właśnie Jezus przyciska Cię mocno do swojego serca." Św.Ojciec Pio
Co jest najlepszym lekiem na takie samopoczucie? Modlitwa. Oprócz niej ładowanie baterii na strefach chwały, wieczorach uwielbienia. Jeżeli jesteśmy już na jakimś etapie "związku" z Chrystusem, musimy być gotowi na upadki, na wiele upadków. Bo jak napisałam we wcześniejszym poście, upadać to znaczy być na dobrej drodze. Bo jeżeli rogaty się Ciebie czepia, to znaczy, że uciekasz mu z rąk. Trzymajmy się więc tej dobrej drogi. Idźmy za Chrystusem, bo inne drogi są zdradliwe i niepewne. 
"Jeżeli trwacie w nauce mojej, jesteście prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli." Ewangelia wg św. Jana 8, 31-32

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz