niedziela, 7 lutego 2016

Wielki Post

Od dziś do Wielkiej Soboty wychodzi nam 46 dni. Mamy tyle czasu, by przygotować swoją duszę, swoje serce, całego siebie na pamiątkę Zmartwychwstania tego, który oddał za nas życie, byśmy mogli marzyć o zbawieniu, o życiu wiecznym. Bo to nigdy by nie było możliwe, gdyby nie miłość Boga do nas i oddanie za nasze grzechy, jedynego Syna, swoją największą miłość. Jakiś czas temu o tym pisałam. Jak wielką miłością obdarzył nas Bóg, że był w stanie poświęcić, by ratować nasze dusze, swojego syna. I jakże posłuszny był Jezus, że nie sprzeciwił się woli swojego Ojca. W tych czasach widzimy smutny obraz rodziny. Dzieci pozostawione same sobie, rodzice zaganiani za pieniędzmi. Po jakimś czasie, nagle przychodzi moment chęci naprawy relacji, które tak naprawdę nigdy nie zostały stworzone. Niestety to się nie udaje, z bardzo prostych względów. Dzieci nie czują przywiązania do rodziców. Dla nich są to jedynie osoby, które dają pieniądze. Rozmawiali ze sobą bardzo rzadko. Znają się zbyt słabo, żeby wiedzieć, co dzieje się w sercu dziecka, czy w sercu rodzica. Dzieci traktują rodziców jak bankomat, skoro tylko to było im dawane całe życie, to przecież tylko po to są. Między nimi nie ma mocnej więzi, często się kłócą, czasem może wyzywają, czy też biją. Rodzice wyprowadzają dzieciaki z równowagi, a dzieci nieszanują rodziców. Koło non stop się nakręca. Nie istnieje żaden punkt zwrotny, który mógłby zahamować machinę przemocy i nienawiści. W takich domach zabrakło miłości. I skoro zabrakło miłości, wówczas zabrakło rownież Boga, a raczej Jego przede wszystkim. Małżeństwo, jeżeli takowe zostało zawarte, nie zostało zbudowane na skale, którą powinien być Chrystus, więc i reszta życia nie została oddana Bogu. No bo po co? Przecież każdy lepiej sobie poradzi. W tych czasach nawet reklamy wmawiają ludziom, że są bogami. Relacje z domu przenoszone są na relacje w społeczeństwie. Ogromny podział między ludźmi, którzy wiedzą, że bez Boga nie mają nic, a ludźmi, którzy siebie samych określają mianem bóg. Tylko, że Bóg stał się człowiekiem, by być równy nam, a my za wszelką cenę pragniemy być bogami. Po co? Po co komu najdroższy samochód, czy willa z basenem? Tego i tak nie zabierzemy do grobu. Każdy z nas wyląduje w takiej samej ziemi, a nasze ciała w taki sam sposób ulegną rozkładowi. Czyż więc nie lepiej zastanowić się nad sobą i pomysleć, czy gdyby za minutę miałbyć koniec świata byłbym gotowy na przyjście Pana i na sąd ostateczny? Czy wystarczajaco dobrze przygotowałem moją duszę i serce, i są one gotowe i godne przestąpienia progu nieba, by radować się w Bogu z wszystkimi, którzy już tam się znajdują? Jeżeli tak, to brawo. Jeżeli nie, to zastanów się, co powinieneś zmienić? Co jest nie tak z twoim życiem? Zastanów się, czy zaryzykujesz i zmienisz swoje dotychczasowe życie, by być z Bogiem? Czy zaufasz mu i zaczniesz prawdziwie żyć? Jak więc będzie? Póki masz czas, zastanów się, by nie było za późno. 

"W pocie czoła będziesz się mozolił, aby zdobyć pożywienie, póki nie wrócisz do ziemi, z której zostałeś wzięty. Z prochu bowiem jesteś i w proch się przemienisz." Rdz, 3:19