niedziela, 13 grudnia 2015

Paweł - świadectwo

Żeby nie było, że tylko ja się tu wypowiadam. Świadectwo mojego kolegi jest w 100% prawdziwe, on sam je napisał, za co po raz kolejny serdecznie mu dziękuję! Zapraszam do lektury kochani. #wszystkomogęwNim


"Jeszcze 3 lata temu nikt by nie pomyślał, że będę pisał, mówił o Bogu, o doświadczeniu Boga żywego w moim życiu. Życie moje, delikatnie mówiąc, nie było idealne, w domu nie było kolorowo, ojciec pił, ciągłe awantury itd. Nie chce się rozpisywać w tym miejscu, uważam, że nie jest to zbyt ważne, ale mimo wszystko miało to wpływ na kolejne kroki, które stawiałem, a które ciągnęły mnie w dół. W wieku 14 lat pierwszy raz zapaliłem haszysz, boisko coraz bardziej schodziło na drugi plan, ralecja z rodzicami była coraz gorsza. Zaczęły się imprezy, picie co weekend, zacząłem coraz wiecej palić marihuany, brałem amfetaminę itd. Na początku było całkiem ciekawie, zabawnie, niewinnie. Uzależniłem się od marihuany, paliłem niemalże codziennie i w sumie dobrze mi się tak żyło, niczym się nie przejmowałem. Słuchałem dużo rapu i to kawałków gdzie marihuana jest propagowana i to mi pasowało. Przestałem chodzić do kościoła, nie modliłem się, awanturowałem się zawsze na tematy religijne, że to wszystko jest sztuczne, że jak w chlebie może być Jezus, przecież to bez sensu. Po paru latach marihuana zaczęła być dla mnie ciężarem, mega ograniczeniem, ale nie potrafiłem jej rzucić, była ona ode mnie silniejsza, więc dalej paliłem. Byłem w bardzo złym stanie psychicznym, nie miałem chęci do życia, widywania się ze znajomymi, dlatego coraz częściej paliłem sam, miałem w sobie pragnienie życia pełniej, i w życiu bym wtedy nie pomyślał, że to życie mogę znaleźć tylko w Bogu. 
Ogólnie to nie jest tak łatwo napisać co się stało, że zmieniłem swoje życie. W niedziele 7.10.2012 mama przygotowywała w naszym domu poczęstunek dla rodziny koleżanki z pracy, gdyż jej syn miał obłóczyny, bardzo nie chciałem być wtedy w domu, nie lubiłem ludzi z kościoła, zawsze wydawali mi się sztuczni, smiechy hihy, a w rzeczywistości są zupełnie inni. Jak już wszyscy pojechali zacząłem rozmawiać z mamą (to juz był mały cud ze rozmawiałem z nią) na temat Medjugorie i zeszliśmy na temat czasów ostatecznych i przestraszyłem się tego, co robię ze swoim życiem, że droga którą idę prawadzi mnie w dół. Nie wiem co się stało, ale wtedy uwierzyłem w Jezusa, że On naprawdę jest przy mnie i poszedłem się pomodlić z wiarą, że modlitwa jest rozmową z Bogiem, z Maryją. Zacząłem prosić Boga o pomoc w zmianie życia, że ja tak nie chcę dalej. Otrzymałem wielką łaskę od Pana, poznania Jego dobroci, miłosierdzia i tego, że On mi naprawdę pomoże. Mama modliła się o moje nawrócenie i myślę, że to jest między innymi powodem, że otrzymałem od Jezusa nowe życie, ja sam bym na to nie wpadł, że to własnie w Nim jest moja wolność. 6.10.2012 ostatni raz zapalołem marihuanę. Po tym dniu, po pierwszej mojej prawdziwej modlitwie, nie miałem żadnego problemu aby przestać palić. Modlitwa stała się centrum mojego życia, zacząłem chodzic do kościoła, czytać pismo święte i stopniowo porzucałem kolejne grzechy: przeklinanie, masturbację, papierosy. Moje serce stawało się coraz czystsze, uczyłem się co to znaczy kochać. Zacząłem jeździć na rekolekcje, które mi bardzo pomagały, poznawać ludzi, którzy emanowali miłością. Oczywiście bywały również trudne chwile, kiedy zaczęło mi brakować przyjaźni, spotkań i chciałem już sobie trochę odpuścić, ale nigdy tak się nie stało. Uczę się cały czas, co to znaczy żyć z Jezusem, jak żyć z Jezusem, staram się  rozeznawać jak mam funkcjonować jako ja, bo wiem, że Jezus na pewno kocha mnie takiego, jakim jestem i nie chce, abym przestał być sobą, ale chce ze mną współpracować właśnie takim jakim jestem (podziwiam Go za to :D ). Nigdy bym nie pomyślał, że życie jako dziecko Boże może być takie lajtowe, chodź i tak czesto muszę się zaprzeć samego siebie, bo jestem jeszcze "niegrzecznym" dzieckiem, takim bobasem co broi. Na poczatku bardzo się bałem reakcji innych na moją zmianę, na moje poglądy, a nie chciałem ukrywac, że Jezus jest moim Panem, Bratem, Przyjacielem, ale spotykam się  rzadko z krytyką, a jak się już pojawia, to wiem, że to nie jest mój problem, więc się nie przejmuję, staram się tylko za dużo nie powiedzieć, żeby później nie żałować tego. 
Te 3 lata to mega rozwój w moim życiu, mega, mega i to dzięki Bogu, ale też mojemu TAK, które powiedziałem Jezusowi i to TAK kosztowało mnie wiele wysiłku, ale teraz widzę, że moje nowe życie jest faktycznie życiem, a nie jego imitacją. Zacząłem poznawać tak naprawdę siebie, swoje talenty, jaki jestem naprawdę, (tak na marginesie to spoko ze mnie kolo), zacząłem spełniać się w życiu osobistym, rozwijać, zacząłem studiować pedagogikę, najlepsze są komentarze znajomych "cooooooo !!!!!! Tyyyyyyyy!!!!!!!! " Kiedyś przechodziłem z klasy do klasy na samych dwójach i to jeszcze ledwo ledwo. Ogólnie to żyję z wielką nadzieją na przyszłość, a zapowiada się naprawdę kozacka, "WSZYSTKO MOGĘ W TYM, KTÓRY MNIE UMACNIA " Jezus mnie uratował ALLELUJA !!!"


Chwała Panu ludziska!!!
#nawróceniadar

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz